Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/449

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lecz na tem się kończyło wszystko... Śpiewała źle kilka piosnek i skakała jakiegoś tańca wschodniego; zresztą było to stworzenie przeznaczone na niepomierne utycie i pół senny spoczynek.
Lacerti spostrzegła po krótkim przeciągu czasu, że omyliła się zupełnie w rachubie. Baron bawił się temi laleczkami, ale żywszego zajęcia nie okazał.
Laura zaczęła go badać o gruzinkę, znajdując, że powinnaby mu być tembardziej do smaku, że miała pochodzić z jakiegoś starożytnego, z ubożałego rodu.
Percival poruszył ramionami i szydersko jej szepnął na ucho, że jeśli te piękności protektorów szukają, znajdą ich u... wymienił znane nazwiska.
Kilka takich prób, równie niefortunnych zrobiwszy Lacerti, nie wiedziała już co ma z baronem począć, i przemyśliwała, czyby niemożna wpływem jakim pozbyć się go zupełnie ze stolicy, lecz gdy się o to kogoś z przyjaciół bardzo potężnych zapytała, rozśmiał się jej w oczy.
Wybór nowego dyrektora dotychczas nie był jeszcze dokonany.
Dzięki swym rozgałęzionym stosunkom Lacerti dowiedziała się pod sekretem największym imienia przyszłego impressario.
Nie było go jeszcze na miejscu, spodziewano się przybycia co chwila. Wszelkie możliwe o nim wiadomości, postarała się zebrać Lacerti i jednego poranku znikła z miasta.
Nikt się nie mógł domyśleć dokąd się udała, lecz że podobne zaćmienia były w jej obyczajach, nikogo to nie zdziwiło. Laura wiedziała, że przybywający przybywający miał się zatrzymać u krewnych w Mitawie, i wybie-