Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/439

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdawało się więc niejednemu, że piękna Litwinka jest na drodze, na której wielu jej zabiedz może, z nadzieją rozkołysania tak łatwego serca.
Baron przecież nie mógł być nieśmiertelnym jej kochankiem.
Lacerti była już pogrzebała nieszczęśliwą współzawodniczkę i była pewna, że nie powróci tak prędko na scenę; cała jej usilność skierowana była, aby w nowym składzie trupy uzyskać pierwsze stanowisko... gdy razu jednego zjawił się u niej wieczorem wszystko wiedzący młodzieniec (było to jego powołaniem, czasem bowiem i reportera pełnił obowiązki), zwiastując, że już po mieście bilety na koncert Burcelli rozprzedają.
Laura sądząca dotychczas, że Marya była chora, zniechęcona i na wyjezdnem (bo tak jej mówiono), przyjęła tę wiadomość najprzód niewiarą, potem niepokojem i gniewem...
Czuła to, że jeśli w koncertach śpiewać będzie, nieochybnie ją zaangażują.
Oburzyło ją to. Lecz, że rozstały się na stopie przyjacielskiej (tak twierdziła), postanowiła natychmiast sprawdzić pogłoski, widzieć się z Maryą, i co potem nastąpić miało, potrzebowała rozważyć.
Z rana była już w hotelu, złapała Zosiczową, wydała się przed nią ze współczuciem dla nieszczęśliwej, przychodziła jej ofiarować bezinteresowną pomoc swoją.
Wypadało choć podziękować.
Wpuszczono ją do Marynki.
Na widok zbolałej jej twarzyczki, Lacerti naj-