Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już wpadł na tę myśl, że gdyby się sam mógł dostać do niej, powoli ją przygotować i wytłómaczyć, najwłaściwszemby to może było.
Ale jakże tu Kąt i Berezówkę na lada officyalistę zostawić, a interesa, a gospodarstwo! Podróż trwać mogła długo.
W końcu tygodnia Poterski tak był się przywiązał do Kazia, że gdy ten się w drogę do Puciszek napowrót wybierać zaczął, wyprosił jeszcze u niego trzy dni.
Byli z sobą jak bracia rodzeni. Kulwisz Jurasiowi odwagi dodawał, Poterski go tamował nawzajem, gdy sobie nadto pozwalał.
Rozmowy o Marynce nie ustawały, i Kazio w końcu śmiejąc się, zarzucił Poterskiemu:
— Ale ty bo się w niej kochasz!
Juraś spiekł takiego raka, że się zdradził, ale natychmiast wytłómaczył się, jaka to jego miłość była. Że najprzód miał jakąś nadzieję doprowadzenia jej do Sakramentu, że teraz, gdy tej został pozbawiony, chociaż uczucia z serca wyrwać nie może, ale uchowaj Panie Boże! żadnej grzesznej myśli niema i najczystsze tylko uwielbienie.
Kulwisz słuchając śmiał się.
— Gadaj sobie co chcesz, rzekł: kochanie kochaniem. Nie ma w tem złego nic. Biednej kobiety szkoda, a i ciebie żal. Jeżeli ci się zdaje, żeś ty tam na co potrzebny, no, to jedź!
— Dobrze ci mówić: jedź!... z czem? jak?... odparł Juraś. Najprzód, że i pieniędzy nie mam, potem jakże ja tu wszystko tak na łaskę bożą zdam i na tego głupiego Czemczewicza!