Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szając, z góry był pewien, że tu nic innego nie znajdzie krom zawodu.
Między dwoma jednego wieku chłopakami zawiązała się teraz przyjaźń wielka. Jurasiowi ten Kulwisz nadzwyczaj przypadał do serca, a Kazio też tego krewniaka pokochał. Chociaż charaktery ich wielce się różniły, lecz poczciwi obaj, mieli też wiele wspólnego.
Kulwisz młody nie był nigdy klerykiem, wychował się na wsi, na swobodzie, trochę było w nim urwisza, ale poczciwego.
Żywy, czynny, nie mógł sobie dotąd znaleźć zajęcia, bo ich trzech było w Puciszkach przy ojcu, a on najmłodszy. Sam nie wiedział, co z sobą robić.
Tego dnia nagadać się nie mogli do późnej nocy, tak im z sobą dobrze było. Musiał Kazio dać słowo, że choć tydzień odpocznie w Kącie...
Nazajutrz wiedział już całą historyę Marynki, trzeciego dnia pojechali oglądać Berezówkę. Kulwisz choć obcy, przy dosyć powolnym i nieśmiałym Jurasiu, tak się już rządził, jakby był we własnym domu.
Pod koniec tygodnia chodził z kluczami do śpichrza i pojechał pola oglądać.
Nadszedł był Marynki list do majora nieboszczyka, o którego śmierci nie wiedziała, proszący go, aby jej w pomoc przybywał, i oznajmujący, że chce do Berezówki powracać.
Juraś wielce strapiony, gościa wziął do porady, co miał począć. Napisać, i nieszczęśliwą już kobietę listem jeszcze zgnębić, nie godziło się. Milczeć też było niepodobna.