Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Myśl tę raz powziąwszy, czy też przejąwszy ją może od p. Ildefonsy, nie rzucał już jej i nosił się z nią, szukając sposobów przyprowadzenia do skutku. Trudności było wiele, lecz czegoż nie pokona namiętność? włochowi w ostatnich czasach, dzięki protekcyi księżny i Volantego, działo się lepiej, miał trochę pieniędzy uzbieranych. Gotów był je poświęcić wszystkie, pewien, że mu się to nagrodzi sowicie. Dyrektor musiał, choć pewne już mając prawa, z Corsinim w nowe wejść układy...
Tak marzył włoch i rozmarzał się coraz mocniej. Gdy nazajutrz po pierwszem przedstawieniu zjawił się i on z powinszowaniem swej uczennicy, znalazł ją wielce uprzejmą. Dziękowała mu serdecznie, część zwycięztwa swego przyznawała jemu, słowem zdawała się przejętą, rozczuloną, a parę wejrzeń i ściśnięcie dłoni zawróciły mu głowę do reszty...
Krzewska tłómaczeniem tych symptomatów jeszcze bardziej go rozogniła.
Corsini odszedł, snując najdziwaczniejsze plany, w których dokonaniu miała mu być pomocną, przyjaciółka... Niełatwe one były do wykonania, lecz młody zapaleniec na zuchwalstwo swe i na szczęście rachował. Ze wszystkich przysłów łacińskich, których w szkołach się uczył jedno: audaces fortuna juvat, utkwiło mu w pamięci. O ile Percival był powolnym i rozważnym, on niecierpliwym i gorącym...
Oprócz ich dwóch, Volanti także od pierwszego wieczoru myślał więcej o Marynce niż wprzódy. Wiązał ją kontrakt z nim zawarty, który w ciągu pierwszych lat dozwalał mu na swą korzyść talent ten wyzyskiwać... To pierwociny, na których rozgłos i po-