Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobania się artystce, o której łaski szło im więcej niż o Scarlattego, ściągali się do niej szepcząc coś, pocieszając i wymyślając na włocha.
Lacerti potrzebowała dosyć długiego czasu, nim ochłonęła z gniewu. Nie chciała sobie narazić włocha, który był jej jedynym dziś obrońcą i protektorem w świecie sztuki. Mrucząc poszła po filiżankę herbaty, i aby mu gębę zamknąć, sama ją pokornie przyniosła, przysunęła stoliczek i w milczeniu posługiwać zaczęła Scarlattemu, który gderać nie przestawał.




Powracająca z Marynką do mieszkania Krzewska bardzo pragnęła zbadać stan duszy dziewczęcia; spodziewała się, że tryumf ten uczyni ją dumną, upoi... doda jej energii jawnej, uzuchwali, nie mogła pojąć dla czego widziała smutną, pogrążoną w sobie, znużoną i niemal tak przygnębioną, jakby wracała po klęsce...
Tymczasem w tej duszy dziecka wioski odbywała się walka, spierały się z sobą siły, o których istnieniu Krzewska wyobrażenia mieć nie mogła. Samo dziewczę nie umiało jeszcze opanować uczuć i myśli, wyjść z tego zamętu, w jaki je rzucił wieczór, który o losie śpiewaczki rozstrzygał.
Obudziły się w niej całkiem dotąd nieznane żądze...