Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Sercu nic narzucać niemożna, rzekł, — gdy się silniej odezwie...
— Baron się bo kryjesz przedemną! przerwała Krzewska żywo. To nie może być! nie jesteś tak obojętnym, czytam to z jego oczu... lecz zdaje mi się, że sobie złą obrałeś drogę. Chciałam go życzliwie ostrzedz... Marynka ma temperament chłodny, zamknięty w sobie, potrzeba trochę silniej szturmować, chcąc jej Serce pozyskać... a raz pozyskane...
Baron słuchał z natężoną uwagą, lecz otwarłszy usta znowu z sarkazmem małym zapytał, jak gdyby sobie żartował z Krzewskiej:
— Raz pozyskane, sądzisz pani, że potrafiłoby pozbyć się tego chłodu?...
— Pierwsza miłość, żywo odparła Krzewska, wzdychając i oczy przymrużając, zawsze jest najsilniejszą...
Percival widocznie do całej tej polemiki z panią Ildefonsą żadnej nie przywiązywał wagi, po prostu żartował z niej sobie. Wygadać się z niczem ani chciał, ani myślał wtajemniczać Krzewskiej w swe uczucia i plany.
Grzecznie bardzo dokończył po chwilce:
— Wdzięczny jestem pani za rady, i bądź co bądź, proszę, abyś na mnie była zawsze łaskawą. Lecz... wróćmy do Volantego i Corsiniego... Czyś pani dostrzegła w swej wychowanicy jaką skłonność dla jednego z nich?...
Krzewska zapatrzyła się w okno.
— Volantego stanowczo nie lubi, rzekła, ale to człowiek przebiegły i zuchwały... Ja muszę pilno stać na straży... Co do Corsini’ego... obserwuję, podglą-