Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tensyi do resztek wdzięków i młodości, obchodził się z nią jakby miał pewną sympatyę... Mówili z sobą wiele o sentymentach, Krzewska o przeszłości tajemniczej... on o różnych zabawnych awaturach, nawet nieco słonych i pieprznych...
Krzewska i oczy zakrywała, i uszy zatykała, lecz słuchała i śmiała się... Komitywa z Percival’em była jak najlepsza...
Przenikliwy wzrok wdowy odkrył też (co trudnem nie było) skrytą niby, a zdradzającą się co chwila miłość Corsiniego dla uczennicy. Ta była jej najprzykrzejszą, gdyż czuła pani Ildefonsa sama niezmiernie sobie podobała ognistego Włocha i — zakochała się w nim potajemnie... Zbliżając się więc do niego, nie była panią siebie.
Corsini z początku nie widział tego, a spostrzegłszy słabość jej dla siebie, którą miał za kaprys kobiety płochej, gotów był pochlebiać jej, lecz dla interesu własnego... Krzewska wmawiała w siebie, iż go potrafi odciągnąć, ujarzmić, i snuła projekta najzuchwalsze, szalone, nieprawdopodobne...
Marynka wcale tych zasnutych do koła intryg nie widziała, a raczej nie rozumiała ich, nie mogłaby była takiej przewrotności przypuścić nawet...
Nie lubiła pani Ildefonsy, lecz przy całem jej roztrzepaniu i płochości, nie posądzała o takie zepsucie...
Jej wszystkie myśli, całe siły do jednego celu skierowane były, do uwolnienia się z jassyru Volantego i — powrotu na wieś.
Młoda, piękna, żywa nie mogła się rozmiłować w tych ludziach malowanych, sztywnych, nieodgadnię-