Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiliśmy już, że tylko arystokratyczne piękności, a nawet dystyngowane brzydoty działały na niego jedynie. Miał zresztą w teatrze kandydatek do poufałych stosunków, daleko ponętniejszych do wyboru, ile chciał.
Nie zrzekając się całkowicie nadziei skorzystania z jakiej chwili przyjaźniejszej, Krzewska na podbicie go już nie wiele rachowała...
— Człowiek zużyty i wystygły! mówiła z pewnym rodzajem pogardy. Może mieć fantazye... ale serce wyschłe...
Co się sercem zwało u pani Krzewskiej, określić trudno.
Z niewiększą zręcznością, ale z lepszem powodzeniem pani Ildefonsa zwróciła się ku baronowi. Percival zrozumiał ją od pół słowa i bez ogródki też dał jej do zrozumienia, że za rzeczywiste usługi w sprawie serca (!) chętnie wdzięcznym się okaże.
Krzewska to usposobienie prawdziwe genialnie umiała wyzyskiwać. Nikt nad nią lepiej i delikatniej nie mógł się przymawiać do małych posług i podarków, wyrywała je gwałtem niemal. Percival śmiał się z tego, może był rad, ale znajdował, iż wieśniaczka niepospolicie była drapieżną.
Między nim a nią zawiązał się stosunek bardzo ścisły. Wdowa zobowiązała się milcząco popierać jego starania o serce wychowanki... Kłamała czasem dla utrzymania go na drodze sentymentu, obiecywała mu to, czego dotrzymać nie mogła.
Percival przenikał to wszystko, lecz nie odpychał jej, przewidując, że mu się przydać może. Był nawet tak przewrotnym, że w duszy szydząc z jej pre-