Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tych, skrytych co ją otaczali. Nie bawiło jej nic, oprócz chwilami muzyki i sztuki... Lecz i tej opanować się nie dawała... Przypadkowe rzuty oka za kulisy tej sceny przerażały ją czasami.
Nie mogła pojąć żywota komedyi, wzajemnego wyzyskiwania się, prześladowania, walki i nienawiści.
Wychowana w pojęciach innych, przekonana, że świat cały był istotnie chrześciańskim, z przerażeniem odkrywała w nim straszliwe, a powszechnie tolerowane i przyjęte zasady egoizmu bezwstydnego...
Obracała się więc wśród tych wstrętliwych ludzi, jak gdyby była wśród płomieni, ciągle bacząc tylko, aby się na niej suknie nie zajęły...
Niekiedy rzucała takie pytania Percivalowi, Volantemu, naiwne a rażące, iż słupieli słuchając jej. Volanti sądził, że towarzystwo Krzewskiej i wreszcie atmosfera cała powoli ją nawróci na rozumniejsze poglądy... lecz dotąd nic nie skutkowało.
Osamotniona tak, bo nikt jej nie rozumiał i nikt nie godził się na to, co głosiła, Marynka coraz uparciej zamykała się w sobie.
Jeden Percival najlepiej jakoś zastosowywać się do niej umiał. Sceptyk, pozwalał na wszystko, i byle się przypodobał tej, która go zajmowała coraz mocniej, na środki nie patrzał...
Wychowanie i charakter usposabiały go tak, że choć kłamał i mówił to, czego nie myślał, w co nie wierzył, przybierał pozór szczerości, wywnętrzenia się swobodnego. Był naturalnym bardzo, choć całe życie grał komedyę... Doskonały aktor, w oczach Ma-