Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

barona, aby o nim zasięgnąć wiadomości, dobyła z kucharki co wiedziała o Corsinim i o Volantim...
Mogło już na podstawie tych informacyj, odgadnąć co dawał francuz na utrzymanie domu... jakie miało być przyszłe życie w stolicy...
Było to potrzebne jej szczególnie dla własnego interesu. Głównie usiłowała pochwycić nici miłosnych intryg, których się tu domyślała, nie mogąc przypuścić, aby około ładnego dziewczęcia nie roili się wielbiciele...
Pierwsze rozmowy z Marynką dały jej przekonanie, że dziewczyna była skryta, chytra, uparta, i że niełatwo przyjdzie zmusić do zwierzeń, do zupełnego zaufania...
A była pewną, iż coś do zwierzenia mieć musiała.
Major spełniwszy obowiązek i złapawszy Dziwulskiego, który teraz znacznie był łatwiejszym do zagodzenia, miał go z sobą zabrać nazad na Litwę... Śpieszno mu było do gospodarstwa, a stolica pod wszelkiemi względami męczyła go wrzawą, ruchem, ciągłym obowiązkiem mienia się na baczności... Nie znosił nawet tego, że musiał się codzień ubierać tu, jak w Kącie chyba na niedzielę i święta. Chciał więc uciekać co prędzej. Marynka go nie mogła wstrzymywać... Major był z siebie niezmiernie rad, a przywiezienie Krzewskiej zdawało mu się dziełem wielkiej zasługi.
W przededniu wyjazdu, pani Ildenfonsa wzięła go z sobą do ogrodu, na poufną rozmowę.
— Poświęciłam się dla tej biedaczki, mój majorze, i nie żałuję tego, ale będzie z nią ciężko...