Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jej, że w nim poznała barona, i co żywiej schroniwszy się, wysłała służącą z oznajmieniem, że matka chora, i że nikogo nie przyjmują.
Słyszała jak baron, gdyż on to był w istocie, oddając bilet służącej, kazał jej powiedzieć, iż będąc blizkim sąsiadem, miał sobie za obowiązek i t. d.
W istocie Percival stał się sąsiadem nająwszy blizko położoną willę, jedynie dla utrapienia Volantego i postawienia na swojem.
Nazajutrz z polecenia jego przyniesiono bukiet wspaniały... Marynka nie zastanowiła się nad tem, że go może przyjmować nie wypadało... Był tak piękny, i był pierwszy, którym ją ktoś obdarzał!
Nie sądząc się nim do niczego więcej oprócz podziękowania zobowiązaną, włożyła go do wody, ciesząc się niezmiernie..
Matka trochę się zafrasowała.
— Ten baron!... odezwała się nie dokończywszy.
Przez dzień przyjeżdżał Corsini dla lekcyj śpiewu, inne były zawieszone. Fortepian stał w saloniku, którego okna na ogród wychodziły...
Dni zaczynały być gorące, przy otwartych więc oknach odbywała się lekcya... Marynka zapominała się, raz począwszy śpiewać, ożywiała się, przejmowała, podnosiła głos, prawie tak, jak wówczas, gdy boso na łąkę wybiegłszy, pierwszy raz dała się słyszeć Volantemu...
Corsini słuchał z zachwyceniem, wlepiając w nią wejrzenie, o którem wcale nie wiedziała. Arya, która na ten dzień przypadała, szczególniej ulubiona dziewczęciu, rozlegała się nucona z taką brawurą, z takiem brio młodzieńczem... iż w teatrze, myślał Corsini, by-