Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było Marynkę i siebie od stóp do głów na nowo przestroić, a i w domu małych rzeczy mnóztwo brakło.
Wybór tej przyjaciołki i przewodniczki bardzo był trudny...
Francuza stosunki wyłącznie prawie się ograniczały w kołach teatralnych, a tam... nie łatwo było o osobę zupełnie godną zaufania. Nie zbywało na bardzo zacnych i poczciwych, lecz przytem płochych i nieopatrznych.
Zdaje się, że o tym swoim kłopocie Volant musiał mówić księżnie Teofanii, która w początku na tę sprowadzoną z daleka uczennicę krzywo i nieufnie spoglądała, lecz przekonawszy się, iż posądzała Francuza niesłusznie, sama się zaofiarowała wysłać w pomoc Dziwulskiej, bawiącą w jej domu od dawna, ubogą krewną, wdowę, już niemłodą, panią kapitanową Zosiczową.
Miała ona zwierzchni dozór nad sługami i licznym dworem księżny i była osobą bardzo łagodną, dobrą, przywiązującą się, sympatyzującą łatwo ze wszystkimi, ale też do zbytku łatwowierną i niedaleko widzącą.
Tej słabej strony pani Zosiczowej nie znał tak dalece Volanti, wiedział tylko, że była zacną, poczciwą i dobrą, nie miał wyboru... Zaprosił więc kapitanową.
Z powierzchowności łatwo się ona podobać mogła, fizyognomię miała przyjemną, postawę skromną i nie bez dystynkcyi; dawna piękność dziś zwiędła czyniła ją jeszcze miłą; dobre serce znać było w każdem jej słowie i postępku... Długi pobyt w domu