Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Celestyn trzymał kopertę w ręku, patrzał na nią, zmieszany był i musiał usiąść na krześle, bo nogi pod nim drżały... Leokadya bladła, serce jej biło i z rozpaczą powtarzała sobie:
— On ją kocha...
Matka wielbiąca syna, nieświadoma tej historyi jego serca, w prostocie ducha spoglądała po twarzach męża, córki, Celestyna, i nie wiedziała co to jakieś ich zakłopotanie znaczyć miało.
Wreszcie Celestyn długo list wytrzymawszy w ręku, musiał go rozpieczętować, rzucił na niego okiem, i ze spuszczoną nad nim głową pozostał dłużej niż czytanie wymagało. Myślał co ma uczynić, jak postąpić... List był od księcia Marcina.
„Pupilla moja księżniczka Jadwiga, po cierpieniu, które nieostrożne zaziębienie spowodowało, z rady doktorów potrzebuje rozrywki. Znane jest panu jej zamiłowanie w literaturze, nic więc pożądańszem dla niej i dla nas być nie może nad to, byś pan był łaskaw czas jakiś jeszcze lekcye swe przedłużać. Prosimy o to najmocniej w interesie jej zdrowia, i ona sama łączy prośby swe z naszemi. Wiemy, że pan dobr. znajdujesz się w mieście, i spodziewamy się, że nam tego nie odmówisz. Gdyby zaś nawet miało to go narazić na jakie straty — będziemy się czuli w obowiązku wynagrodzenia ich.
„Ufamy więc, iż przez życzliwość dla domu naszego, zechcesz w najbliższym czasie odwiedzić swą uczennicę i t. d.“
Księżna dodała przypisek własnoręczny:
„Proszę pana bardzo, abyś był u nas koniecznie jutro, i oczekuję na niego. Bez żadnej wymówki.“