Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyczyniało się może do tego, iż księżniczka Jadwiga przyszła na świat tak wątła, tak biedna, iż z początku wątpiono o utrzymaniu jej przy życiu. Z nadzwyczajnemi staraniami i kosztem udało się dziecię to, bezsilne, trochę ułomne, wychować. Wożono ją do piasków nadmorskich, do powietrza odżywiającego, na słońce życiodawcze, na mleko karmiące po całym świecie, i księżniczka Jadwiga nareszcie rozwinęła się choć słabiutka, delikatna, wątła, bezkrwista, rozpieszczona, z jednem ramieniem nieco od drugiego wyższem, — obiecując już zdaniem doktorów i wypięknieć i sił nabrać, byleby się jej w niczem nie sprzeciwiano, — bo najmniejszego nie znosiła podraźnienia, a mała nieprzyjemność oddziaływała zaraz na stan jej zdrowia i stawała się groźną następstwy.
Staraniem matki nieustannem było czuwać, ażeby uśmiech nie schodził z jej bladej twarzyczki, by miała wszystko czego tylko zażądać mogła. Dziecię tak na ręku noszone, osłaniane, chuchane, musiało uczuć się panią, i mimo przywiązania do matki, wyrosnąć na tyrana.
Oczekiwano na herbatę.... W salonie lampa z zieloną osłonką paliła się już na stoliku, chociaż przez okna wpadał jeszcze blask dnia schyłku, o ile go drzewa osłaniające okna dopuszczały.
W fotelu siedziała księżna matka, na której, mimo bardzo starannego stroju i troskliwości o powierzchowność, mało znać było dawniej sławioną piękność.
Pomarszczona i zżółkła twarz, straciła rysy odznaczające ją, i oczy tylko czarne i żywe, mówiące, nie postradały blasku. Usta ginęły w fałdach, a po-