Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdawało się jej może, iż nie przystało starej rodzinie walczyć o lepszą z młodym zbytkiem naszych czasów. Salon biały ze złotem, z malowanemi nadedrzwiami, ze zwierciadłami w ramach ozdobnych, ze swym adamaszkiem niegdyś amarantowym, kilkunastu obrazami flamandzkiej i włoskiej szkoły, ze sprzętem staroświeckim, z mnóztwem fraszek, w których się dawniej kochano, a które dziś stały się osobliwościami kosztownemi — tak był w sobie cały i harmonijny, iż mimo śladów, jakie czas na nim zostawił, znawcy się nad nim unosili...
Księżna Eufrezya, będąc zmuszona zamieszkać tu dla wychowania córki jedynaczki, gdy raz postanowiła utrzymać pałacyk jakim był, starała się aby nic w nim nie stanowiło dyssonansu.
Więcej może kosztowała ta fantazya pańska niżby restauracya była wyniosła — lecz znajdowano to powszechnie bardzo dystyngowanem. Księżna matka, z domu hrabianka*** pochodziła z rodziny, która swego czasu wsławiła się swą ekscentrycznością. Było to już we krwi jej i obyczaju... Za młodu niezmiernie żywa, wrażliwa, namiętna, cierpiała z tego powodu wiele... Pozostało jej nawet teraz blizko sześćdziesiątletniej dosyć jeszcze imaginacyi, życia, fantazyi, aby się nie nudzić na starość. Szczęściem dla niej wszystkie wybryki, do jakichby ją mogła krew gorąca doprowadzić — stłumiło jedno uczucie, które nad innemi wzięło górę.
Z drugiego małżeństwa, spóźnionego, miała córkę, do której się przywiązała ślepo, namiętnie, gorąco tak, że dla niej i nią tylko żyła...