Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doktor, — chociaż wcale za tem nie idzie, aby gwałtowność uczucia, zwłaszcza w tak młodem dziewczęciu, za jego trwałość ręczyła. Dla tego ja jestem tego zdania — mówił lekarz w oczy patrząc Celestynowi, — że zamiast walczyć z tem uczuciem, należało i należy dać się przesilić!
Doktor odchrząknął i począł poprawiać rękawiczki.
— Tak, kochany panie, ciągnął dalej: życie księżniczki jest zagrożone; wszystko co możliwe czynić musimy, aby ją ocalić, aby umysłowi wrażliwemu nie dać dojść do szału i obłąkania — dla tego ja pana widzieć chciałem i na wszelki wypadek go prosić — zaklinać, abyś cofnięcie się swoje sam odwołał... To ją uleczy, jestem pewien, a że później owo gwałtowne uczucie, przy innych wrażeniach, o jakie się matka postara, — osłabnie i rozwieje się... za to prawie ręczyć można. Więc...
Celestyn przerwał żywo:
— Przepraszam doktora, ale ja powrócić do dawania lekcyj nie mogę... Ojciec mój wie dla czego się ich wyrzekłem, on na to nie pozwoli, a ja sam, mimo całego szacunku dla domu księżny, nie mogę być jakąś igraszką w rękach ludzi, chcących się tylko mną posłużyć, aby się mnie pozbyć.
Doktor zagryzł usta. Karetka właśnie się przed jego mieszkaniem zatrzymała w ulicy Bielańskiej. Landler ujął obie ręce Celestyna.
— Zrób mi tę łaskę, rzekł, wstąp do mnie na kieliszek wina i cygaro. Musimy jeszcze pomówić z sobą, nie skończyliśmy.