Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniej. Lubiono go bardzo, gdyż oprócz sławy swej doktorskiej był w towarzystwie człowiekiem miłym, i muzyką się zabawiał, którą namiętnie choć dość nieszczęśliwie uprawiał.
W ciągu dnia trudno było znaleźć dr. Landlera w domu, i tym razem dwaj posłańcy z niczem powrócili.
Panna Jadwiga leżała ciągle w takim stanie osłupienia, gdy nagle jakby rzucona siłą jakąś piorunową, zerwała się, siadła, powstała. Oczy jej zwróciły się ku matce... panna Klara przewidująca scenę, której nie powinna była być świadkiem — wymknęła się natychmiast...
— Mama więc chce, abym umarła! zawołała Jadzia... Rozumiem dobrze co ten list znaczy. Dano odprawę Celestynowi... Mówiłam wczoraj mamie: — jeśli go widzieć nie będę — umrę!
Ze złożonemi rękami ks. Eufrezya stała przed nią.
— Dziecko moje! krzyknęła — słuchaj — przysięgam ci na wszystko, co jest najświętszego — nie jestem winna temu co się stało — nie wiem nic — na Boga! na krzyż, na Ewangelię ci przysięgam!
Jadzia popatrzała na matkę, płacząc rzuciła się na łóżko, odwróciła, zakryła twarz i szlochanie jej tylko słychać było...
Zaczęta rozmowa skończyła się na tem. W chwilę później księżniczka zawołała, aby jej list Celestyna podano... wzięła go w ręce drżące, odczytała milcząc raz i drugi, i potargany rzuciła na ziemię.
Matka płakała...