Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Owszem to przeszkadza bardzo, aby kto niebiegły w tych wszystkich pięknych rzeczach, które ona udaje, że umie i zgłębia — mógł się do niej posunąć. Kochany kuzynie — gdyby miała nie jeden, ale cztery klucze Zabiskie.
— Och! och! przerwał Marcin...
— Mnie do tego domu ani czterema parami wołów nie wciągniesz... Admiruję ją, ale w tym jej papierowym rozumie nie sposób mi się zakochać...
— Och! och! powtórzył książę.
I tak się rozstali...




Trzeciego dnia potem przypadała lekcya pana Celestyna u księżniczki. Przygotowania do niej, nie uszły ani oka matki, ani bystrego wzroku panny Klary. Z wieczoru Jadzia była ożywiona i wesoła, a rano wstawszy nie mówiła o niczem tylko o lekcyi i nauczycielu.
Zdawała się nawet naumyślnie go przypominać przy matce, która zagryzając usta i szarpiąc chusteczkę, milczała.
Tymczasem około południa przyniesiono list do księżny matki, gdy córka była w salonie... Nie zwra-