Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wieku najwznioślejsze, zaprzątające umysły wielkie, nie obchodziły i były mu obce...
Zmieszali się tem nietylko książę Eustachy, ale matka, która wymieniała spojrzenia z ks. Marcinem...
Młody gość widząc, że już nie ma nic do stracenia, żartować począł.
— Kochana kuzynko — odpowiedział głowę przed nią skłaniając — przyznaję ci szłuszność co do nas biednych nieuków; lecz pozwól sobie powiedzieć, że o ile nauki brak może nam uwłaszczać, o tyle jej zbytek w kobiecie bywa...
Jadzia się zaczerwieniła: książę urwał nagle.
— Miejże odwagę dokończyć, dodała miałeś ochotę powiedzieć — śmiesznym? Tak?... Więc wolę być śmieszną niż — głupią — dołożyła po fancuzku (J’aime mieux être ridicule que bète).
— Przepraszam, wtrącił już na swoim gruncie będący Eustachy — śmieszność zabija.
— Tak — tych co są słabi jak muchy — odezwała się panna Jadwiga. Wiesz książę que du sublime au ridicule... Śmiać się i wyśmiać się można wszystko, nawet Boga i religię; ale to nic jeszcze gdzie rozumu brakuje...
Zarumienił się kuzynek...
Księżna matka siedziała jak na szpilkach..... Wtem Jadzia, jak gdyby litością tknięta nad gościem, z uśmieszkiem szyderskim rzekła głośno:
— No — kuzynku — dosyć już tej polemiki bardzo nie w miejscu; mów nam o ostatnim balu hr. Krysztofowej, będziesz w swoim żywiole...
Dotknięty do żywego Eustaszek, udając że nie zrozumiał, chwycił temat podany, i z werwą, której