Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Szanowny konsyliarzu — czas wasz... trudno, to niepodobieństwo, abyś je dla mnie poświęcał.
— Daję panu słowo honoru, że czas mój i trud są wynagrodzone sowicie. Więcej powiedzieć nie mogę. Pan musisz być zdrów. Pozwól, bym cię wybadał...
Celestynowi na myśl przyszło w istocie, że dobre serce żony troszczyło się tak o niego. Ucieszył się i przyjął ofiarowane rady.
Landler po ścisłem zbadaniu stanu jego, znalazł osłabienie wielkie, nerwy podraźnione, ale żadnej wady organicznej, ani zarodu groźnej choroby. Przepisał sposób życia, wziął na bok pannę Leokadyę, dał jej do zrozumienia, że — gdyby środków brakło, mógłby ich dostarczyć... Zarumienione dziewczę zapewniło go, że dla zdrowia brata wszelkie ofiary będą łatwe, i niczego mu nie zabraknie.
— Ja codzień będę państwa odwiedzał — dodał doktor. Chcecie czy nie, do tego się zobowiązałem, i słuchać mnie potrzeba.
Tak tedy rozpoczęło się odżywianie pana Celestyna, którego najsilniej pono dźwignęła ta myśl, że żona potajemnie troszczy się o niego. Miał nadzieję...
W przeciągu stosunkowo krótkiego czasu, skutki przepisów Landlera były widoczne. Powoli schodziła bladość i żółtość z twarzy, wejrzenie mgliste rozjaśniło się, policzki zaczęły wypełniać, wracała energia i ochota do życia. Ci, co na niego patrzali codziennie nawet, widzieli te postępy. Leokadya najżywszą wdzięczność okazywała doktorowi. Do wszystkich innych środków dołączył on zajęcia umy-