Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najmniej co innym jej członkom. Sprawa to, która nam uczyni krzywdę.
— Nie w naszych kołach! zawołała. Ludzie naszego świata zrozumieją położenie i wytłómaczą mnie, matkę, żem dla dziecka chciała szczęścia; tacy tylko demokraci jak waćpan...
— Ja? demokrata? spytał Rymund. O tem nie wiedziałem! Mnie się zdawało, że od wszystkich zajadlejszym jestem arystokratą.
— Waćpan? z szyderstwem odparła księżna.
— A cóż? Ja na waszem miejscu córce dla fantazyi nie pozwoliłbym wyjść za człowieka, który jej szczęścia nie mógł zapewnić. To było z góry do przewidzenia. Gdy raz się to stało, dla honoru domu byłbym się go starał wynieść nie poniżyć, a dla honoru córki nie byłbym go wypchnął za drzwi dla tego, że zmizerniał.
— Waćpan mi we własnym domu prawisz impertynencye!
— Prawdę mówię — odparł Rymund, — a tej nie waham się wypowiedzieć gdziekolwiek jestem...
Skłonił się nizko.
— Sługa uniżony w. ks. mości. Do nóżek upadam.
I wyszedł, a księżna spazmów dostała.