Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją podobno do chrztu trzymała, jak wszystkie dzieci rządcy — należałoby ją kiedy zaprosić.
— Jak chcesz — odezwała się matka uśmiechając się. Ja o całej tej historyi w parku, którą z taką naiwnością opowiada twój pan Celestyn, wprzódy już i trochę inaczej byłam zawiadomiona.
Rzuciła się na krześle Jadzia.
— I — mama nic o tem nie powiedziała? wybuchnęła gorączkowo, nastając na matkę. Ale, proszęż mi powiedzieć: jak, od kogo mama wiedziała o tem?
Księżna dała czekać na odpowiedź. Potrzeba było namysłu do dalszego prowadzenia popsutej już wyznaniem męża intrygi.
— Nie gorączkuj się, uspokój, rzekła do córki. Zkąd ja się o tych wieczornych schadzkach dowiedziałam, bo to były schadzki — o to mniejsza; — idzie głównie o Celestyna, czy w istocie tak jest niewinny jak powiada. Nie chcę go posądzać, ale mi się zdaje, że przewidując, iż się to wydać może, zapobiegł zręcznie opowiadaniem.
Palec położyła na ustach, a widząc, że córka rumieni się i rzuca, dodała:
— Zmiłuj się, jeżeli chcesz się dowiedzieć prawdy, il ne faut pas les effaroucher.
— Więc w istocie — Celestyn! mamo! mogłoby coś być! wykrzyknęła Jadzia.
Księżna głową tylko dała znak potwierdzający. Zerwała się młoda pani z krzesła i żywo poczęła chodzić po balkonie.
— Być zdradzoną! zdradzoną! przez tego człowieka, którego ja wyciągnęłam z błota, któremu dałam serce, rękę, wszystko — a! tego tylko jeszcze brakło do