Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Znalazłszy sposobność w chwili, gdy żona zamilkła trochę, zabrać głos, Celestyn wystąpił z poważniejszym obrazem Włoch, z humorystycznem opowiadaniem przygód podróży. Był tego dnia natchniony. Żona nigdy go nie słyszała z takim talentem i swobodą mówiącego, nadewszystko z taką lekkością i dowcipem.
Ks. Eustachy, znawca i smakosz, mimowoli zwrócił się znowu do Celestyna, dał się urokowi jego rozmowy podbić — i mocno zniecierpliwił Jadzię, mężowi jej okazując współczucie...
Wszystko to dla Jadzi było tak nowem, niespodziewanem a niemiłem, iż nie mogła utaić przed matką nieukontentowania.
Pochyliła się jej do ucha, zasłaniając wachlarzem i szepnęła:
— Celestyn dziś — nie do zniesienia.
Księżna to potwierdziła ruszeniem ramion.
Ale Jadzia się tak dać pobić nie mogła: szło jej zawsze o zachwycenie kuzyna, o popis chybiony, nie znalazła więc innego sposobu na to nad bardzo niezręczny.
Zwróciła się do męża, dając mu jakiś rozkaz, który on zwykł był dawniej skwapliwie sam spełniać. Tym razem Celestyn zamiast wstać i pójść sam po żądane intaglie i starożytności, które Jadzia pokazać chciała kuzynowi i tłómaczyć — przywołał kamerdynera, wskazał mu gdzie się znajdują — i przynieść polecił.
Na twarz Jadzi wystąpił straszny rumieniec, brwi się ściągnęły, usta ścięły, a matka śledząca ruch jej każdy — zbladła ze strachu. Celestyn widział to,