Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znaczną część włoskich piękności byłbym przy mej admiracyi ślepym.
Jadzię coraz mocniej draźniło to występowanie mężowskie; książę uśmiechał się, patrzał, badał. Zwrócił się jeszcze raz grzecznie do Celestyna, który mu odpowiedział swobodnie, ale wnet młoda gospodyni pociągnęła go ku sobie.
Nie mogła już dłużej wytrzymać w tym cieniu, przech męża zepchnięta na chwilę na plan drugi; pilno jej było olśnić kuzyna, i wtrąciła się przebojem do rozmowy, sypiąc jak z rogu obfitości najdziwaczniejsze paradoksa, poglądy, postrzeżenia.
Ten popis powstrzymany trochę, wybuchnął tem gwałtowniej, ale skutkiem niecierpliwości i pośpiechu, stał się jakimś poplątanym, niejasnym, — a w wielu rzeczach sam z sobą sprzecznym.
Eustaszek jednak słuchał go z wyrazem uwielbienia i zachwytu, potakując gorąco, dając oznaki najżywszej admiracyi — nie śmiejąc przerywać... tchnąć niemal...
Matka równie z nim się unosiła. Nie uszło uwagi Jadzi i mocno ją dotknęło, że siedzący naprzeciw Celestyn pozostał zimnym, parę razy ośmielił się sprostowywać, co rumieniec gniewu na lica wywoływało... i — wcale sympatycznym słuchaczem dla żony nie starał się okazać.
Księżna matka była oburzona; Jadzia nadrabiała humorem przesadnie wesołym. Unikała już spoglądać na męża, od którego i ks. Eustachy się odwracał, ale to nie onieśmieliło Celestyna. Był wyjątkowo zuchwałym dnia tego, jak się to często trafia ludziom słabym. Nie znał miary, gdy był podrażniony.