Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wola jej była naturalnie dla męża rozkazem. W początkach pani chciała jak najprostszą drogą jechać do domu; namyśliła się jednak, aby dla uzupełnienia toalety zwrócić na Paryż i poznać po wielu latach niewidzenia słynną stolicę mody.
Celestynowi była ona zupełnie nieznana. Księżna matka już uwiadomiona o blizkim córki powrocie, z następnym listem dowiedziała się, że ma jeszcze posłać pieniędzy, i że nad Sekwaną Jadzia dni kilka chce zabawić.
Wydatki podróży były już bardzo znaczne i dotkliwe. Skarżył się na nie i Podroba, dając do zrozumienia, że młody pan wcale coś oszczędnym nie jest.
Jemu przypisywano tę rozrzutność, chociaż Celestyn dla siebie nie zażądał nigdy ani wydał grosza. To, co mu z summy przez ojca danej pozostało, służyło na bardzo skromne jego potrzeby. Przywiązana żona nie zwracała uwagi na rachunki, ani się kiedy zajęła tem, aby towarzyszowi uczynić jakąś przyjemność. Sama ona potrzebowała wiele, aby nieustannym fantazyom swoim dogodzić. Celestyn bardzo oszczędnie się obchodził, a pomimo to znacznie ostatki swego mienia nadwerężył. Jadzia albo nie rozumiała tego lub wiedzieć o tem niechciała.
Tymczasem Podroba mruczał, że jużciż dużo ekspensować musiano, kiedy takiego hołysza jak Kormanowski począwszy od koszuli trzeba było oporządzać, a taki panicz co nigdy nic nie kosztował, zawsze najwięcej wymaga i grymasi. Delikatnych tych przymówek słuchając stara księżna, nie protestowała wcale, uśmiechała się i zagadywała czem innem.