Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystko to nie przeszkadzało młodemu małżeństwu do przeżycia kilku dni rozkosznych w tych Włoszech, których oboje nie znali i niemi się zachwycali. Jadwiga miała smak wykształcony, wielkie poczucie piękna, wielkie pragnienie nauki; wcale więc zapominała na chwilę o sobie, o swojej miłości, o ofierze, jaką dla niej uczyniła, i całą duszą dawała się unosić wrażeniom. Celestyn naówczas znowu występował jak dawniej w swej roli inicyatora i profesora — słuchała go wdzięczna, oceniała i przywiązywała się duchem spragnionym do niego. Trwało to jednak zwykle krótko. Jedno spojrzenie, jedno słowo wyrywało ją z tego zapomnienia się, a dość było, aby Celestyn tryumfującą Wenecyę Weroneza pochwalił, aby się jej czoło zachmurzyło, a znajdowała w tem wymówkę, że ona równie piękną plastycznie nie była.
W istocie księżniczka, choć chorobliwą fizyognomię swą traciła, choć świeższą była, odmłodzoną i nabierała nowego wyrazu, choć się jej kształty wypełniły, bladość nikła — coraz mniej stawała się uroczą, coraz jednem słowem była pospolitszą. Twarz miała rozumną — lecz poezya dziewicza dawnej twarzyczki starła się z niej zupełnie.
Zdrowszą była — lecz brzydła.
Celestyna zaś piękność klassyczna, trochę dawniej sztywna i zimna, wyrazem skrytego bólu i rezygnacyi nowego nabrała uroku. Gdy szli razem, oczy kobiet zwracały się mimowolnie na ślicznego mężczynę, przy którym, zwieszona na jego ramieniu, trochę ułomna istota była rażącym kontrastem.
Jadzia postrzegła rychło tę zmianę w sobie i to jej także psuło humor, niecierpliwiło ją. Chciała ucie-