Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

padły na otwarte okna pokoiku ojca, spostrzegł gorejące światła u katafalku i — osłupiał... Jadwiga już mająca wysiadać rzuciła wejrzenie na domek — serce jej uderzyło przeczuciem jakiemś. Doszedł ją głos posępny wikarego, który nucił powolnie modlitwę nad umarłym...
Rażona tym widokiem pani młoda, niewiele potrzebowała czasu, aby oprzytomnieć. Mąż jej stał blady i osłabły; wyskoczyła z powozu i schwyciła go za rękę...
Nie mówiąc słowa, skierowała się z nim razem do sieni, i weszła na próg izby, w której ciało było złożone... Uklękli u zwłok oboje... Leokadya, która powstała przestraszona, pierwszy raz w życiu oko w oko spotkała się z wejrzeniem tej — którą za nieprzyjaciołkę swą i wroga rodziny miała...
Boleść czyniła Leokadyę tak piękną, tak wyszlachetnioną, tak dumną — nadawała jej taką wyższość nad tą drugą niewiastą samowolną, rozpieszczoną, a teraz zawstydzoną i przygnębioną, iż młoda pani wzroku jej wytrzymać nie mogła. Zwyciężona spuściła oczy, lecz zarazem uczucie gniewu jakiegoś sercem jej poruszyło... Pierwszy raz widziała na jakie ofiary serca naraziła nietylko własną rodzinę, ale tego, którego kochała... Los rzucał jej na progu nowego życia tego trupa, którego może cichy żal po synu wiódł do grobu...
Celestyn płakał, padłszy na kolana, i drżał... Leokadya usunęła się na bok dumnie. Wśród ciszy głos tylko śpiewającego psałterz kapłana brzmiał jednostajnym stłumionym jękiem...