Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszęż cię, ekonomczuk! zawołała hrabina oburzona.
— Szlachcic — odparła księżniczka zimno. Lecz gdyby nim nie był, ponieważ teraz i szlachectwa i hrabstwa się kupują... kupiłabym mu co potrzeba!
Hrabina, której męża ojciec w istocie kupnym był hrabią, rzuciła się na kanapie... Powstrzymała jednak wzruszenie.
— Jadziu, kochanie moje... rzekła — zastanów się nad tym krokiem... Ani dla ciebie on, ani dla niego nie przyniesie szczęścia; pierwsza ta namiętność czy szał przejdzie... a zostanie żal, zgryzoty...
— Kochana kuzynko — przerwała księżniczka, — wiem bardzo dobrze, choć nie z własnego doświadczenia, że miłość przechodzi i ostyga; ale chcę mieć jej choć jedną chwilkę w życiu...
Hrabina Roza tak była oburzoną i zdumioną śmiałością dziewczęcia, że się już nie mogła odezwać. Załamała ręce...
— Nie! nie — poczęła niewyraźnie, mieszając się i plącząc — to być nie może! My nie wierzymy w to — niepodobna, abyś się wyrzekła rodziny, stosunków... bo...
— Ale, kochana hrabino — odezwała się Jadzia, nabierając śmiałości coraz większej — rodzina! rodzina! wiem to — nadąsa się, a potem, gdy dom otworzymy, przejedna... Mój Celestyn będzie miał za sobą ludzi rozumnych...
Merci! zawołała wzburzona, podnosząc się z kanapy Roza. Prawdziwie to nie do pojęcia!
Jadwiga nie spuszczając oczu, patrzała na gniewną z chłodem nad wiek i temperament. Nie gniewa-