Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Powadze jego ujmowało wiele, iż władze umysłowe, które nigdy wielce rozwinięte nie były, teraz pod starość w najopłakańszym były stanie; książę się zapominał, niekiedy bałamucił, mieszał ludzi i sprawy, a że jedni i drugie dość mu były obojętne, nie zadawał sobie pracy długo się zastanawiać nad nimi.
Po upływie tygodnia, mniej znajomi musieli mu się na nowo prezentować i przypominać. Niekiedy najzabawniejsze popełniał omyłki, gdy słabej swej pamięci zawierzył. Dla tego miał zawsze u boku swego nieodstępnego siostrzeńca, bez żadnego tytułu, pana Jerzego Wejdenreicha, młodzieńca zahukanego, znudzonego i zdającego się na tym chlebie męczeńskim oczekiwać — sukcessyi.
Jerzy Wejdenreich należał do tych, którym się śniła księżniczka Jadwiga. Był słuszny, przystojny, prezentował się dobrze, i to jedno mu zarzucano, że choć się taił, miał do kart passyę, a z tego powodu długi utrapione.
Książę Herman co do zasad arystokratycznych nie ustępował nikomu, a akolita jego miał je wpojone głęboko od dzieciństwa.
W jakim stopniu pokrewieństwa po kądzieli był z domem książęcym pan Rymund, Litwin majętny, niepozorny, rubaszny, który drwił sobie ze wszystkich, udając prostaka — nie umiemy powiedzieć; — nie wypierano go się jednak. Pan Rymund miał znaczne majętności na Litwie i wysoki urząd w Warszawie, co go podwójnie poszanowania godnym czyniło, choć nie lubiono go i zżymano się na niego.
Nim jeszcze nadeszła księżna matka, napadli wszyscy zgodnie na ks. Marcina, z taką gwałtowno-