Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwała się łagodnie. — Prosiłam za twoim przyjacielem króla, ministra, kardynała — odmówili mi wszyscy.
I nie bez złośliwości dodała, poruszając ramionami:
— Wierz mi, zwróć się z tem o protekcję do Bacheliera (faworyt króla, kamerdyner), lub do Barjaca (ulubieniec, sługa kardynała), to będzie skuteczniejszem daleko.
Włodek, do rozpaczy przyprowadzony, że naraził panią swoją, przepraszał ją, całując kraj sukni.
— Ale ja ci dziękuję — rzekła, uśmiechając się, Marja. — Była to próba, która mnie powstrzyma od daleko niebezpieczniejszych! Nie znałam dotąd królewskiego rzemiosła, a trzeba się uczyć do śmierci.
Włodek gniótł ręce zniecierpliwiony i gniewny.
— A! — wybuchnął — nawet litościwemu sercu w. kr. mości nie dopuszczają nic uczynić.
— Owszem, owszem, mają słuszność; — żartobliwie dodała królowa — tylko od wojska odpędzają mnie do klasztoru i szpitali. Tam są regimenta moje!
Włodek przypomniał sobie wypadek, do którego słowo to było aluzją. Oblegających raz pokoje królowej ubogich straże stojące dopuszczać nie chciały. Gwardji wydano rozkazy odpędzania ich ode drzwi, aż królowa wstawiła się sama, aby im przystępu nie tamowano. Jednakże liczba cisnących się nieraz zmuszała do odpędzania, co widząc pan de Nangis, chevalier d’honneur królowej, odezwał się wesoło do straży:
— Przepuśćcież ten regiment królowej!
Wpuszczono żebraków, a dowcipne słówko z ust do ust przechodziło i pozostało w pamięci.
Czas upływał tak niepostrzeżenie, i choć napozór w formach życia dworskiego nieubłagana etykieta nie dopuszczała żadnych zmian dotykalnych, zachodziły już różnice ogromne od pierwszych lat pożycia. Ludzie