Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jeszcze nad ks. Bourbona. Od czasu, jak jest ministrem, nie dał dowodu trafności w postępowaniu, nie pozyskał serc dla króla. Narzekania są powszechne, rozrzutność i nieopatrzność bardzo wielka... pieniędzy brak nieustający.
— Ks. Bourbon wziął to w spuściźnie po regencji — odpowiedziała królowa. — Za mało miał czasu i sposobności, aby na to zaradzić.
Przez czas jakiś Fleury dał się królowej tłumaczyć, dosyć obojętnie jej słuchając, jakby powtarzała rzeczy mu znane, a wkońcu rzekł z powagą, którą kościelna jego dostojność usprawiedliwiała:
— Życzę w. król. mości mniej o księciu Bourbonie, a więcej myśleć o sobie, by serce j. król. mości dla niej nie ostygło. Dla was, jako dla małżonki i matki, jest to stokroć ważniejsze, niż losy jakiegoś pierwszego ministra.
Po chwili zaś, gdy rozmowa przybrała zwrot inny — dodał kardynał:
— Ks. Bourbon zdaje się zapominać o tem, że król jest już pełnoletnim, że chce rządzić sam, a nikomu sobą władać nie pozwoli; ja zaś stać będę na straży, aby nawet uwłaczających królowi zachcianek nie dopuścić.
Za drugim razem, wkrótce potem, rozmowa z Fleury’m przeciągnęła się bardzo długo, ale kardynał nie dał się ani zmiękczyć, ani w czemkolwiek przekonać, owszem, zdawał się ze szczególnym uporem usadzać na to, aby królowa w niczem po sobie nie miała słuszności, dowodził jej, że się myliła we wszystkich swoich poglądach i pojęciach. Czynił to z surowością tak bezwzględną, że Marja, nawykła do łagodności i sokratycznej rozmowy ojca, ciągle miała łzy na oczach.
W ciągu rozpraw tych nazbyt może otwarta Marja, pomiędzy innemi skarżyła się i na ten uwłaczający znak nieufności króla dla ks. Bourbona, iż nigdy sam na sam z nim mówić nie chciał.
— Ja znajduję — przerwał Fleury — samo to żądanie zuchwałem, a dla nas wszystkich w najwyższym