Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili królowa dodała:
— A księcia de Bourbon?
Piękna twarzyczka króla przybrała wyraz jakiś surowy.
— Tak... dosyć — odparł po namyśle.
W tejże chwili król tak najzupełniej zmienił przedmiot rozmowy, iż Marja więcej się już nic dowiedzieć nie mogła, a humor męża zdawał się jej dawać do zrozumienia, że mu badanie to było przykrem i natrętnem.
Tymczasem położenie księcia de Bourbon z każdym dniem widocznie się pogorszało, Ludwik XV był dla niego grzecznym, ale w sprawach ważniejszych nigdy mu z sobą poufnie mówić nie dawał.
Gdy książę rozpoczynał o podatkach, król przerywał opisem ostatniego polowania na jelenia. Rozmowy z nim tak się zawsze składały, że ktoś obcy był ich świadkiem, a najczęściej asystował Fleury, który dawnego wychowańca nie opuszczał na chwilę; król, okazując mu ciągle poszanowanie najniższe, zarazem Bourbona rażącą zbywał obojętnością.
Dwór cały, chwytając te symptomaty, wróżył mu już upadek. Niepokojono się... Pani de Prie, sekretarz królowej Paris-Duverney coraz natrętniej przynaglali, aby królowa była czynniejszą... ta opierała się — wahała... katastrofa jakaś zdawała się zapowiadać; czuli ją wszyscy. Bourbona odbiegali przyjaciele.
Tak zaledwie upłynęły miodowe miesiące tak szczęśliwą zapowiadające przyszłość, gdy życie dwojga małżonków poczęło przybierać charakter walki.
Ludwik XV powracał do kawalerskiej swojej swobody i z monotonnego towarzystwa żony, bawiącej go nabożeństwem i poważnemi rozmowami, uciekał ze swoim Epernon i młodzieżą na łowy i kończące je ożywione kolacyjki, w których oprócz większej swobody nie było nic zdrożnego, ale dowodziły, że królowa Marja całkiem męża zająć sobą nie mogła.
Królowa, pozostawiona samą, wyszukiwała kapła-