Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dwik, bo się nie mógł posłużyć Orleanem, który mszy słucha na klęczkach, ale na finansach nie zna się wcale. Bourbon, przyjmując obowiązki pierwszego ministra, rachował na pomoc królowej.
— Ona go też pewno nie zawiedzie — przerwał Leszczyński, — ale w tej chwili nic mu nie zagraża.
— Król unika księcia de Bourbon, — ciągnął Villars po przestanku — trzeba, aby królowa go posiłkowała, aby ich zbliżyła z sobą.
— Nie obawiajcie się o niego, — odezwał się król — niema go kim zastąpić.
— Tak, niema nikogo, oprócz jednego człowieka, który na oddaleniu Bourbona skorzystać i czyhać na nie może, a szkodzić mu starać się będzie — mówił Villars. — Człowiek ten, jak się zdaje, zdawna się przygotowywał do tego... Jest nim kardynał de Fleury. Dla widoków swoich całe wychowanie Ludwika skierował tak, aby go od wszelkich myśli poważniejszych oddalić, do pracy zniechęcić. Dlatego bawił go zawsze, nigdy nic nie zabraniając takiego, co mogło być rozrywką. Dlatego Ludwik XV szył w krosnach jak panienka, toczył, sadził kwiatki, nawet gotować się uczył, gdy powinien był uczyć się rządzić.
— Mówicie o kardynale — wtrącił król.
— Fleury, jeżeli się nie mylimy, a wątpię, byśmy się mylili, dlatego tylko księcia przypuścił do władzy, aby z niej raz wyzutego niemożliwym na przyszłość uczynić. Będziemy mieli nowego Mazaryna...
Milczenie panowało chwilę.
— Mało znam biskupa de Frejus, — odezwał się Leszczyński — ale z tego, co wiem, posądzałbym go raczej o chciwość niż ambicję.
— Oboje razem iść może — począł Villars. — Fleury wyrósł z bardzo małego człowieczka. Ojciec jego był poborcą dziesięcin w diecezji Glandève. Kardynał de Bonzy dał mu pierwszą kanonję, z którą on potem wśliznął się do dworu. Tu długo z początku wycierał przedpokoje, a posługiwały się nim kobiety i ich protekcji winien wzrost, ale i giętkość przejął od nich,