Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nawet pustej młodzieży, która z nim jeździ na łowy; nawet zimnemu i apatycznemu Fleury’emu.
Król zdawał się nie rozumieć.
— A o cóż to wam idzie? — zapytał dobrodusznie.
— Czas jest, aby się więcej zaczęła zajmować sprawami kraju wogóle — rzekł Villars. — Księciu de Bourbon częstokroć bywa ciężko wystąpić samemu, onaby mu łatwo drogi jego mogła przygotować, umysł króla skłonić. Książę wiele rachował na królową.
Leszczyński się zadumał i westchnął.
— Ja jej tego za złe brać nie mogę, — rzekł — że się trzyma zdala od spraw publicznych. Nie jest to dla kobiet zajęcie. Największe to nieszczęście kraju, gdy się sprawy publiczne w ręce niewieście dostaną. Słuchaj mnie, Villars, jej zadanie inne jest i być powinno... Ona je tak samo, jak ja, rozumie. Wzięliście ją, aby wam dała potomków ze krwi Ludwika Świętego, aby była matką dynastji nowej. To macierzyństwo jest jej powołaniem; sądzę, że o tej wielkiej powinności myśli i cała w niej zawczasu żyje. Ona wam przyszłość wykołysze, da dzielnych rycerzy, mądrych prawodawców, królewny piękne, rodzinę błogosławioną. Maruchna moja żyje w dzieciach, których się spodziewa; a z postępowania Ludwika XV wnoszę, że i on w niej nie widzi kogo innego, nad matkę swoich dzieci.
Villars się zmarszczył nieco.
— Ale macierzyństwo nie przeszkadza, aby nad krajem czuwała, — odezwał się po chwili — może współdziałać i pomagać mężowi. Winna mu pomoc i radę.
Król potrząsnął głową.
— Wierzaj mi, Villars, — wyrzekł — wyście jej do tego skłaniać nie powinni, a wogóle nie potrzeba nią kierować. Zostawmy jej wolę własną; natchnie ją Opatrzność, gdy wystąpić będzie potrzeba. Wszakże Bourbon nie zachwiał się w łaskach króla?
— On! w łaskach! — odparł marszałek. — Mówiąc otwarcie, Bourbon ich nie miał nigdy. Wziął go Lu-