Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i Marja uczestniczyć musiała. Ten ruch, jaki się rozbudzał naówczas, innym bardzo pożądany, dla niej był nieznośnym, ale należało do obowiązków królowej nim się zabawiać.
O wszystkiem tem król Stanisław był przez listy córki zawiadamiany. Usiłowała ona to życie malować z powabnej strony, a ojciec w duchu dopowiadał resztę. Ten, który wierzył, że wyniesienie córki było cudem Opatrzności, musiał też patrzeć na owoc tego cudu, w najjaśniejszych je barwach sobie wystawując. Nawet co było ciężkiem dla Maruchny, służyło przyszłości...
Stary Villars przybywał czasem do Meudonu, ale i ten nie miał daru głębokiego wnikania w stosunki; wynosił tylko królową i jej cnoty. Spodziewano się, że rychło wystąpi ona czynnie, gdyż Bourbon naglił, prosił i był przekonany, że nareszcie dramat władzy grać się rozpocznie. Miano tylko żal do Marji, iż się ociągała, wahała i opierała mieszaniu się do spraw publicznych.
Villars nareszcie postanowił o tem mówić królowi, sądząc, że go do współdziałania nakłoni.
— Nie mamy wyrazów na uwielbienie naszej młodej pani — rzekł, przybywszy raz do Meudonu, i siedząc w królewskim gabinecie, z którego okien wesoły widok na ogrody się otwierał. — Kochamy ją wszyscy, lecz mamy do niej trochę żalu.
Leszczyński, słuchając, uśmiechał się z błogiem uczuciem.
— Żalu? do mojej Maruchny? — szepnął — a toż za co?
— Nazbyt jest skromną i nieśmiałą; — mówił Villars — za mało królową. Król w niej potrzebował anioła stróża i poradnika, jest łagodny i powolny, łatwoby go wiodła, a tyle jest do zrobienia! Książę de Bourbon prosi ją i zachęca, aby była czynniejszą, a ona się trzyma na uboczu i daje się wszystkim, kto chce, wyprzedzać.
— Komu? — zapytał Leszczyński.