Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie marszałku, — przerwała żywo Marja — pójdę za radą waszą tem chętniej, że ona prowadzi mnie drogą obowiązku. Nic mnie to nie będzie kosztowało. Ale sądzicież, że istotnie mój wpływ coś znaczyć może?
Spojrzała na towarzysza, który chwilkę, zdumiony, zawahawszy się z odpowiedzią, tem goręcej potem dodać pośpieszył:
— Nie godzi się wątpić o tem...
Rumieniec okrył twarz królowej, jakgdyby ona wątpiła, ale wątpliwości tej wypowiedzieć nie śmiała. Spuściła główkę smutnie.
— Panie marszałku, — dodała — znajdziecie mnie zawsze chętnie wam posłuszną, we wszystkiem ucieknę się do waszego światła, bo sobie nie dowierzam; — ale co się tyczy tego wpływu, na który zdajecie się rachować tak wiele — ja o nim wątpię i nie wiem, zaprawdę, czy go pozyskać potrafię.
Stary Villars, słuchając, zdawał się w początku to wyznanie królowej brać za wyraz jej skromności; uderzył go jednak ton szczerości, z jaką Marja bez żalu, chłodno mówiła o sobie, jakby o kimś obcym.
— Dlaczegóżbyś w. kr. mość — odparł — nie miała uzyskać zbawiennego wpływu na męża? Jest on jej należnym, potrzeba się tylko o niego starać, a zdobywszy, użyć go lepiej, niż ci, co dotąd naszych królów serca sobie jednali, aby sami tylko z nich korzystali... Francja tego się po w. kr. mości spodziewa.
— Kochany przyjacielu, — zawołała królowa, zawsze z tym spokojem i powagą, które jej nigdy nie opuszczały — ja dotąd nie znam kraju, ani potrzeb jego, wiele, a raczej wszystkiego uczyć się muszę. Nieśmiało też stawię kroki.
— Czuwać i pomagać w. kr. mości jest naszym obowiązkiem — rzekł Villars. — Ks. Bourbon, d’Argenson, ja jesteśmy w każdej chwili na jej usługi. Dotąd nasz młody pan zna tylko bliżej jednego, swojego nauczyciela i kierownika młodości, kardynała Fleury, którego radom ślepo powodować się daje. Nie ma-