Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

la-filozofa i jego miłość prawdy; dowodził więc, że, zamiast śledzić, dosyć go było zapytać.
Książę Bourbon obstawał, pomimo to, ażeby Moigne jechał koniecznie i był jak najsurowszym w badaniu, nie zaspokajając się powierzchownemi oznakami zdrowia.
Gdy go oznajmiono w Wissenburgu, a królewna, zagadnięta co odpowie, przyznała się ojcu, że wielkiem zdrowiem chwalić się nie myśli, Leszczyński rzekł surowo:
— Moja Maruchno, rzecz to bardzo prosta. Nie oglądając się na to, dlaczego i o co się pytają, należy mówić prawdę. Prawdę bowiem zeznawać jest zawsze obowiązkiem. Przypomnij sobie słowa św. Augustyna.
Lekarza pierwszy król sam przyjął poważnie, z krwią zimną. Obojętność ta, pewna ceremonjalność w przyjęciu zwiastowały doktorowi, że wcale nie myślano zabiegać i starać się o pomyślny skutek tego badania.
Przywołana królewna weszła nieco blada, zmieszana, ale nie okazując najmniejszej trwogi. Doktór potwarzą, która najmniejszego nie miała prawdopodobieństwa i podstawy, oburzony był razem i rozśmieszony.
Godzinę może trwała rozmowa dziwna, bo mało co w niej o zdrowie się rozpytywał. Wkońcu Moigne, całując podaną mu rączkę królewny, którą sobie pozyskał otwartością swoją, odezwał się:
— Życzyłbym tym, co chorób tu szukali, mieć choć część zdrowia, jakie Bóg dał królewnie. Winna je życiu, zbliżonemu do natury.
— Tak — przerwał Leszczyński — i uznanej też przez nas zasadzie, że żywot cielesny nie jest celem naszym na ziemi. Wierzcie mi, doktorze, iż pobożność jest najlepszą higjeną i lekiem.
Moigne skłonił głowę, ale nic nie odpowiedział.
Skutek badań Maruchny, jawny już na twarzy doktora, wkrótce był wszystkim wiadomym. Urado-