Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Genua.

„Nie dostrzegłem w niej wielkiej zmiany od czasu, gdyśmy tu razem gościli. Miasta portowe nie wiele pono zmieniają swą fiziognomią. Jakbym tu był wczora, tylko ani Bochenka, ani ciebie niema. Tęskno mi.
„W pałacach wszystkie Van Dyki na miejscu, stare sprzęty, których nikt nie używa, powolnie jedzą robaki. Na cudownych podwórzach szemrzą stare fontanny. Zdaje się, że teżsame figury, jakieśmy tu spotykali dawniej na Piazza Sarzana, chodzą po nim dziś jeszcze.
„Ale moja młodości i tu nie przyszła się ze mną przywitać. Porównanie wrażeń pierwszych z teraźniejszemi upokorzyło mnie. Straciłem władzę widzenia piękna; a kto ją w sobie zatrze, tego już nic w świecie nie zachwyci.
„Wycieczek w okolice, jakeśmy z tobą tak ochotnie robili niegdyś, nie mam najmniejszej chętki przedsiębrać.