Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

two dzieł illustrowanych o sztuce do oglądania i przerzucania, całe teki fotografii z Włoch, Egiptu, a nawet z Indyi i Japonii.
Nie wolno było palić w salonie, bo p. Zawierska i Pruszczyc znajdowali, że go to czyniło podobnym do kurdygardy; ale nałogowi palacze, mieli „fumoir“ do którego ich kamerdyner zapraszał.
Mnóztwo najśliczniejszych kwiatów, odnawianych często, nadawało pokojom fiziognomią młodą i wesołą. Nie było i to obojętnem dla wielu, że stół pani Zawierskiej mógł najwykwintniejszego zaspokoić smakosza. Niestety! Starzejąc się potrosze, p. Zawierska stała się sama nadto może czułą na uroki kuchni, którą się nie zajmowała wprawdzie, ale chciała ją mieć doskonałą.
Z tego wszystkiego łatwo już sobie wyobrazić, jak przy wielkim takcie w postępowaniu, salon pani Zawierskiej musiał się stać popularnym, i jak chętnie ludzie do niego płynęli.
Życie byłoby ze wszech miar rozkosznem, gdyby go nie zatruwała troska o przyszły los córki.
Matka liczyła, nietylko lata, miesiące, tygodnie, ale dni, które upływały dla Misi... wśród tego szczęścia, ale bez poręki na jutro.
Wieczorem dnia tego towarzystwo nie zebrało się zbyt licznie. Kilka starszych pań, je-