Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dna panna, która w sekrecie (le secret du polichinelle) oddawała się literaturze, i dużo mężczyzn się znalazło, ale na salony obszerne, wszystkiego tego było mało.
Lurski, który wysoko cenił kuchnią i kucharza Zawierskiej, jej wina — i wszystko co tu podawano, nie chybił dnia tego. Przy świetle większem wydawał się trochę śmiesznie w toalecie wieczornej, ze swą sino-czerwoną, jakby nabrzękłą, twarzą, z otyłością — i ruchami, które chciały być wdzięcznemi. Za tę powierzchowność płacił wytworną, doskonałą francuzczyzną i dowcipem ale u pani Zawierskiej musiał złośliwości swej uzdę nakładać, bo tu — nie dopuszczano obmowy i szkalowania bliźniego.
On i Salwator (niecierpiący się jak rywale) — obaj tego wieczoru nie chybili. Paczuski, zaproszony na obiad, namówił Józia, aby się stawił wieczorem.
Tło obrazu stanowili różni artyści i dyletanci, a dokuką tego wieczora, którą znosić musiała biedna panna Michalina, był Kamerherr, znany ze swego kultu sztuki, poświęcający się malarstwu i szukający z tego chluby.
Kamerherr, najnudniejszy z ludzi, najzarozumialszy z expertów (miał się za jednego z nich) wiedział, że panna rysowała, malowała i kupowała obrazy: miał więc sobie za obowiązek ba-