Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkie galerye europejskie — treści więc do rozpraw nie brakło.
A że sztuka związaną jest nierozerwanym węzłem z życiem — mówiło się wogóle i o życiu wiele.
— Spędzasz pan całe lato w mieście? — zagadnęła go jednego wieczora p. Michalina.
— Nawykłem do tego — rzekł Sylwan — robię czasem małe wycieczki, ale na krótko.
— Ja rozumiem, że podróże czasem są potrzebą — odezwała się Zawierska — człowiek potem dom swój lepiej ceni, kocha go więcej.
— Ja nie mam domu — szepnął Horpiński.
— Mógłbyś go pan sobie stworzyć — mówiła dalej p. Michalina — przywyka się do wsi łatwo.
Horpiński nic nie odpowiedział.
— W której stronie kraju żyła pańska rodzina? — śmielej wtrąciła pytająca.
Sylwan podniósł głowę, pomyślał, czoło mu się zachmurzyło.
— Nie mam rodziny — rzekł krótko — i tak, jakby się o tem więcej nie chciał rozszerzać.
— Nikogo! — mimowolnie wyrwało się Misi.
Milczeniem odpowiedział Horpiński.
Panna Zawierska natychmiast zmieniła rozmowę, zrozumiawszy, iż przykrą być mogła dla Horpińskiego.
W chwilę potem nie było widać po Sylwanie,