Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją na małych stoliczkach, zaczynał się wcześniej niż zwykle w mieście, ale też kończył przed dziesiątą, bo babunia miała jeszcze do odmawiania pacierze i potrzebowała zasnąć przed północą.
Kasztelanowej wprowadzony tu p. Horpiński podobał się niezmiernie. Znalazła go dystyngowanym. a po kilkakrotnej z nim rozmowie przyznał Misi, śmiejąc się, że była w nim rozkochaną.
Prawda, że Sylwan, nawykły szanować starość, umiał się nadzwyczaj zręcznie zastosować do odgadnionych babuni upodobań i form towarzyskich.
— Ktoś mi mówił — odezwała się raz staruszka — że tego Horpińskiego pochodzenie jest ciemne, osłonione tajemnicą — ale proszę ja was, fiziognomia świadczy o krwi. Il est de race, to widoczne. Tego człowiekowi nie nadaje wychowanie, tego nauczyć się nie można: przynosi się to z sobą, we krwi.... a długie pokolenia na takie wyszlachetnienie pracują.
Starano się, wiedząc, że babunia polubiła Sylwana, miewać go jaknajczęściej. Nie siadywał jednak ciągle przy babci i panna Michalina mogła z nim długie prowadzić rozmowy.
Sylwan, niegdyś, po ukończonem wychowaniu, podróżował wiele; był zakochany we Włoszech, nabrał smaku do sztuki, zwiedzał potem prawie