Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
65

— A warunki? — dodał.
— Oto i one, — z westchnieniem wyjmując je z sukni, rzekł xiądz Dobrosz — Generał jak wczoraj, choć go do rany przyłożyć, ale czy to długo potrwa?
— Dobra i chwila, bracia kochani! spieszę do Definitorium, — rzekł przeor, — chodźcie za mną.
Ślachta ujrzawszy punkta w ręku przeora, pospieszyła za nim do sali, do któréj wtoczyli się i starsi zgromadzenia, i co było niezajętych nabożeństwem i pilnością około murów.
Xiądz Dobrosz czytać począł, były to prawie też same co wprzódy wymagania: wyrzec się Jana Kazimiérza, za co zapowiedziano w nagrodę bezpieczeństwo osób, własności, opiekę wiary i swobodne spełnianie obrzędów; zamek zdać szwedzkiéj załodze ze 150 ludzi, którą zakonnicy opłacać będą obowiązani: żołniérz miał sobie sam baraki sklecić przy murach, a oficerów do klasztoru przyjąć miano, ślachcie i żołnierzowi dozwalano swobodnie wynijsć za glejtami i powrócić do domów, toż panu Zamojskiemu z jego rodziną, ale wprzód powinien był odprzysiądz się Jana Kazimiérza.