Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
66

Miecznik wąsa pokręcił i pokiwał głową tylko, słysząc ten warunek.
Malum supra omne malum, — rzekł cicho do siebie.
Xiądz Dobrosz czytał daléj: Przeor podpisze kapitulacją, bramy otworzą i wpuszczą naprzód generała ze świtą dla obejrzenia twierdzy; załoga wyjdzie nie przetrząsana.
— A! dojadło mu pod gołém niebem! — odezwał się Czarniecki, — że się piérwszy prosi pod dach.
— No, i cóż teraz robić? — spytał przeor.
Cunctando! — szybko podchwycił Zamojski — czas zyskiwać, a zatém nowych mu posłów, nowe targi i warunki, a summa summarum — nic.
— Ale wreszcie postrzegąż się, nie w ciemię ich bito, — mruknął Czarniecki, że to modulamina suspecta.
— No! to wówczas jak się postrzegą, — odparł miecznik, — radzić sobie będziemy, a tymczasem, aby daléj, aby daléj; dzień zyskać dla znużonego żołnierza, i to dobrze, a któż wié, może odsiecz jaka nadejdzie.
— Ba! odsieczy, — rzekł pan Piotr, — chyba od Pana Boga się spodziewać, z mieczem ogni-