Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
287





XVIII.

Jak tylko rozwidniało, szwedzkie działa odezwały się znowu, zajadle gęstemi kulami rzucając na klasztor; Kordecki który zawsze oczekiwał by nieprzyjaciel piérwszy poczynał, odpowiedział ogniem z twierdzy na wszystkie strony wymierzonym. Ludzie po przetrwaném szczęśliwie dniu wczorajszym, który w początku taką ich nabawił bojaźnią, a skończył się bez ofiar, z zapałem tym większym brali się do obrony. Wachler tylko niedbale koło swoich dział się krzątał i licho je celował i powoli strzelał, a mruczał ciągle. Gdy go kto dozierał, sprawiał się jeszcze jako tako, zostawiony sam sobie, zaraz ręce zakładał.