Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klasztor.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niem nie był bardzo zleżały. Potrzeba było wpuścić oknem świeżego powietrza.
Wszyscy się zakrzątnęli około gościa, a gwardjan począł pocichu wydawać rozkazy.
Łóżko nie było ani bardzo miękkie, ani nazbyt wygodne, ale też w owych czasach nikt nie nawykł do miękkich pościeli. Ostrożnie złożono na niem rannego, któremu ból syczenie z ust wyrywał. O. Szymon stanął koło niego.
— Jeżeliby Berka cyrulika w miasteczku nie było — odezwał się, chowając w rękaw szeroką tabakierę — mogę i ja go jako tako zastąpić. Na ranach się trochę znam, bom je sam miewał.
Leżący podniósł oczy ku niemu.
— Głowa mocno przecięta? — zapytał Szymon.
Jeden z pachołków, słysząc to, zastąpił pana z odpowiedzą.
— A! haniebnie — rzekł — pewnie i kości się dostało. Strach!
— A ręka? — rzekł Szymon.
Pachołek ramionami poruszył.
— Jeszcze gorzej, krwi ani utamować, a co jej wyciekło...
— Poszedł kto po Berka? — zapytał o. Rafał.
— A jakże — odparł brat Michał — natychmiast wyprawiłem. Jeżeli jest w domu, a mieszka tuż, tylko co go nie widać.
W czasie tych szeptów i pytań, leżący na łóżku nie odzywał się wcale. Syknął tylko czasem i westchnął, jakby mimowoli.
— Tymczasem, bracie Michale, ciepłej wody, płótna jakiego i miednicę należałoby przygotować — dodał o. Szymon. — Mnie się trochę ręce trzęsą, ale gdy kogo innego nie znajdziemy, spróbuję.
Była chwila oczekiwana; chory słabym głosem wody poprosił i podano mu ją. W korytarzu dały się słyszeć kroki pospieszne; brat Michał pobiegł do progu.
Prowadzono Berka owego pożądanego, który natychmiast do łóżka przystąpił, rękawy zakasał i do głowy chciał się brać naprzód, gdy chory zawołał:
— Z ręki krew się leje, naprzód ją tamuj.
Z medycyną w końcu XVIII wieku, po wsiach i na prowincji niewielu było obeznanych; posługiwano się lekami babskiemi, ale sztuka chirurgiczna mało komu obcą była, bo jej ciągle potrzebowano. Ranę opatrzeć umiał prawie każdy, bo szable nie próżnowały. Cyrulik więc tembardziej znać się musiał i mieć wprawę w ratowaniu rannych.