Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 79 —

i uczucie ze wszystkiemi swemi rozgałęzieniami stanowią węzeł rodziny — byłaby niemożliwą — w Niemczech nieuniknioną się stała. Koniec jéj dla ojca zapowiadał przegraną.
— Nie sądzę, rzekł bankier, abyś mnie swoją ślepotą doprowadził do téj ostateczności, żebym aż władzy ojcowskiéj miał użyć. Są wszakże wypadki w których ona jest ostatnią ucieczką... Mijając inne pobudki, idzie mi o to aby ludzie potém nie obrzucili nas słusznym wyrzutem, żeśmy wyrządzili krzywdę... Jakkolwiek sądzisz mnie materyalistą, oceniam moralną szkodę którą możesz rodzinie téj zadać...
— Ale, kochany ojcze, odpowiedział niewzruszony syn — boleję nad tém iż tak masz o mnie małe wyobrażenie, że przypuścić możesz iż krzywdy się dopuszczę...
— Jesteś pod panowaniem namiętności, zawołał ojciec.
— Uczucia — poprawił syn. Namiętność zaślepia, to prawda, uczucie często jaśniejszy daje pogląd od chłodnego rozumu, bo go nie wyłącza.
Stary Wudtke znużony argumentami, rozdrażniony polemiką, rzucił ostre wejrzenie na Teofila.
— Mój kochany, rzekł po chwili surowo — jesteś mi drogim i miłym, o tém wątpić nie możesz, chcę twojego dobra, a to dobro pewnie mojém doświadczeniem widzę i oceniam jaśniéj od samego