Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 64 —

syć jéj piękności, potém nie mógł się nasłuchać jéj, naostatek wziął jéj rękę i poprzysiągł być jéj oddanym i poświęconym do śmierci.
Z innych względów Wiktor niemniéj pokochał Jakuba.
Jakub był istotą cichą, spokojną, milczącą i obudzającą współczucie jakąś pokorą i rezygnacyą. Na jego twarzy malowała się dusza ukojona, pojednana z troską powszednią, pełna wiary w sprawiedliwość, ale szarym jakby smutkiem powleczona. Ten spokojny smutek drażnił Wiktora, który pragnął koniecznie brata widziéć odważnym jak sam był i z tą obojętnością niby poglądającym na życie. Doszedłszy przyczyn smutku Jakuba, poznawszy jego położenie, Wiktor sobie poprzysiągł iż go musi uszczęśliwić... Klarę ożenić z Teofilem, skarbu dziadunia Alberta odszukać i na starość cieszyć się swém dziełem.




Ponieważ wszystko zdawało się pułkownikowi zależéć od wynalezienia tego skarbu Albertowego, a tajemnicza jego historya sama z siebie go nęciła, poświęcił się więc całém sercem i duszą poszukiwaniom. Ale od wielu lat zarzucona myśl, zatarte ślady, utrudniały czynność, trudności zaś zwiększały jeszcze ochotę do ich pokonania. Nie mogąc zawsze gdy chciał poinformować się u p. Jakuba,