Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 252 —

czucie, wybladłą twarzą, szlachetną postawą i aż do zbytku otwartém przyznaniem się do winy. Obrońcy posłużyło to do wymownego głosu w którym dotknął całego życia Teofila i usiłował wykazać że ta wina którą on na siebie przyjmował, spaść musiała na otaczających ludzi, zbieg okoliczności dziwny i fatalny, wpływy upajające i t. d. Sala była widzów pełna, a interes jaki obudzał nieszczęśliwy ów zabójca, podniecony był do najwyższego stopnia. Kobiéty płakały... Sędziowie po kilkakroć musieli zawieszać posiedzenie...
Powiedzmy to na korzyść dzisiejszych sędziów w ogóle, iż sprawiedliwość ludzka stała się mniéj mściwą, mniéj okrutną, wniknęła głębiéj w duszę człowieka, pojęła to że srogością nie zapobieży występkom a sama się splami... Tu wszakże zadanie sędziów było dosyć trudne. Z zeznań okazywało się że zabójstwo nie zostało popełnione w szale chwilowego zapomnienia, Teofil od dwudziestu cztérech godzin był uwiadomiony o przybyciu Roberta M... nabił broń, przygotował się do zemsty, popełnił ją, prawie z rozmysłem. Znaczenie występku i domiar kary zawisły całkiem od ocenienia tych okoliczności, które się przedstawiały niejasno. Prokurator dowodził z obowiązku iż zabójstwo było rozmyślne, obrońca nastawał iż dopełnione zostało w gorączce, w rozpaczy, któréj trwania godzinami ograniczyć niepodobna. Mnóstwo drobnych